Było to bardzo dawno temu. Gdzieś w Górach Świętokrzyskich mieszkała rodzina Stefańskich: mama Krystyna, trzech braci Zbyszek, Jasiu, Jacek i mała siostrzyczka Kasia. Pewnego razu mały Zbyszek dostał w prezencie od mamy gitarę. Ale ponieważ samemu smutno jest grać, brat jego Jasiu dołączył na tamburynie. Chwalili się potem, że grali taki utwór w którym było solo na tamburynie – musiało to dziwnie brzmieć.
Potem najmłodszy brat Jacek dostał okarynę i dołączył do zespołu rodzinnego. Z czasem Jasiu zamienił tamburyn na gitarę a Jacek okarynę na flet prosty. Kiedy zamieszkali w Chęcinach do zespołu dołączył kolega Max Ziętek, który grał na gitarze basowej. Ich granie wzbudzało wśród znajomych wielki podziw, dlatego chodzili od klubu do klubu – był to w tamtych czasach jedyny sposób zaistnienia – ale żaden nie chciał ich przyjąć. Dopiero w klubie „Merkury” kierownik Szymon Szymański – zauważył iskrę Bożą – i wziął ich pod swoje skrzydła. Był początek lat siedemdziesiątych, zespół nazwali „Kant” a największym ich marzeniem wtedy, były koncerty w pobliskich miejscowościach, może w Busku, albo w Końskich. A marzenia się spełniają.
KANT w prasie
Kliknij na obrazku by przeczytać wybrany tekst.
Przedstawiamy: Zespół “Kant”, Rozm. A. Orlicka, “Echo dnia” 1974
Ballady “rabarbarowych chłopaków”, Anna Dąbrowska, “Echo dnia” (?) 1977/8
Zatańcz ze mną na polanie, Kalina Domańska, “Na przełaj” 1978
KANT – czasy trudne,życie trudne…a muzyka cudna
Z lezka w oku przypominam sobie wasza historie bo w niej krotki czas uczestniczylam.Tu kieruje slowa do Zbyszka,bo on mnie moze pamieta?Bylismy z Jackiem przez jakis czas para.Przyjezdzalam do Was pociagiem i bylam na zaboj w Jacku zakochana.Do dzisiaj mam jego listy i nie zapomne jego glosu jak spiewal Cien wielkiej gory,Budki Suflera.Atmosfera w waszym domu byla do pozazdroszczenia.Wasze muzykowanie i stosunek do matki byly wspaniale.Bylam u was kilka razy w Checinach a Jacek wraz Maxsem przyjezdzali do Lwowka.Kiedys w necie przeczytalam o tragicznym koncu Jacka i nie moglam w to uwierzyc.Dawn,dawno temu uslyszalam inforacje o waszym istnieniu.Niestety do tej pory nie udalo mi sie byc na waszym koncercie,Obecnie mieszkam w Niemczech i jestem ta Wanda,ktora chciala Niemca z krotym od krotkiego czasu jestem w separacji.Zbyszek milö mi bedzie jak sie odezwiesz i powspominamy,bo nato nigy nie jest za pozno.Pozdrowienia z Kempen,przesyla Bozena.
P.S jestem czesto w Polsce,bardzo fajnie byloby was uslyszec na nowo.
Bożeno, pamietam tamte czasy z Lwówka chętnie powspominam.
Mieszkam w Kielcach i mam kontakt ze Zbyszkiem ” ciekwostka we wrzesniu BJ będze w Chęcinach znów
będzie sposobność wskoczenia w kapsułe czasu i ………”
Proszę o Twoj e adres z propozycją wspólnego powspominania.
mój telefon 609 049-986 jestem na faceboku
Ukłony
Max
Westchnąłem za dawnymi czasami. Spotkałem się z Wami – ze Zbyszkiem, Jasiem i Jackiem tylko raz. To za sprawą tekstu Kaliny Domańskiej o Was w Na przełaj. To ja robiłem Wam wtedy zdjęcia, z którego jedno zilustrowało tekst. Ale to najmniej ważne.
Pamiętam, że na pożegnanie chcieliście mi koniecznie coś dać na pamiątkę. Daliście mi duży, bardzo stary zardzewiały klucz.
Ten klucz jest ze mną całe życie. Wisi u mnie w pokoju na ścianie. Razem ze mną wyemigrował do Kanady i towarzyszy mi tu od przeszło 34 lat. Przypomina mi Was i Polskę mojej młodości.
Ech, łza się kręci.