Ktoś kiedyś powiedział, że chciałby mi zastąpić brata. Spytałem, którego młodszego, czy starszego. Jacka czy Jasia? Przeprosił mnie i zapytał, czy mógłby być, brakującym bratem. On urodził się w 1956r, Jacek w 1958, Jasiu zaś w 1957 roku. Jaś był ukochanym naszej Mamy. Mama nazywała go Kanoczek, rodził się 3-tygodnie (wiem to od Mamy). Mama nasza, a było nas pięcioro, potrafiła sprawić, że wszyscy czuliśmy się ukochani i kochamy do dziś.
Jasieniek uczył się grać na ćwiarteczkach (to takie skrzypki, może dlatego był czułym gitarzystą). Bliskość i niszczenie się nawzajem, nie było obce mojemu Bratu. Kiedyś uratował moje życie.Byłem sam, On nie chciał być, bo piłem długo. Zostawił mnie i dlatego pojechałem w góry. Uratował mi życie. Ja tak o sobie, ale my byliśmy i jesteśmy przedziwną jednością. Kiedy gram na scenie, brak mi dźwięków. Bijemy się z Horacym o ich zatrzymanie.
Zbyś
P.S. Tak naprawdę, to nie wiem, Tyle spraw i przeżyć. Sądzę jednak, że warto. Chociażby dlatego, iż nikt nie opowiedział życia na kartce papieru.
Zb
* * *
Jasiu!
Świat nie jest taki zły.
To tylko my nie potrafimy
Umiemy za to śniąco być,
Umiemy śmierć bez winy.
Umiemy żyć w potoku słów
Umiemy żyć z przegraniem
Umiemy nazwać to co w nas
jest tylko wspomnieniem
Młody Jaś. Kiedy umarłeś a mój świat
trwał i niemoc
Myślałem, żeś Ty tylko
zbladł
boś nie mógł milczeniem
śnić.
Minionych dni dogonić
Jacek, to też był
aby śnić.
Nikt nie mógł Nas
obronić.
Ćmy i pytania
Ogień z ciem,
jaśniejszy niż ognisko
Spalają się,
po to, bym był daleko
nie zbyt blisko
Zbyszek Stefański
0 comments on “Jasiu” Dodaj swój →